Autor: Marcin Mastelarz
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Liczba stron: 352
"Miasto 44" to opowieść o powstańczej Warszawie, o honorze, miłości i życiu. Życiu młodych Polaków dla, których całe powstanie na początku wydawało się zabawą i wielką przygodą. Młodzież nieznająca oblicza wojny walczy o niepodległość.
Głównym bohaterem jest Stefan Zawadzki, ma brata, matkę, a jego ojciec był obecny na jednej z wojen. Chłopak pracuje, spotyka się ze znajomymi, żyje zwykłym życiem. Na ile zwykle może się ono wydawać. Za namową przyjaciół Kamy (Kamili) i Beksy wstępuje do konspiracji. Tam poznaje Biedronkę (Alicję).
Powstanie Warszawskie przewidziane na pięć dni góra tydzień ciągnie się całe tygodnie, Rosjanie nie pomogają, a coraz więcej Polaków ginie. To wojna, nie zabawa. To śmierć wielu tysięcy ludzi w tle walczącego nadal miasta. To nieopisanie poczucie wdzięczności za to wszyscko. Za śmierć tylu ludzi. "Po co to wszystko było? Po co?" No właśnie "Po co?". Może po to by się popisać? A może by pokazać, że Polska nie da sobą manipulować? To była walka, walka o wolność, dla nas tu i teraz żyjących i dla tych, których już nie ma...
"- Dawno, dawno temu, za górami, za lasami było sobie pewne miasto - zaczyna Biedronka i uśmiecha się smutno, patrząc na wlepione w nią błyszczące oczy. (...) I w tym mieście żył sobie chłopak. Miał rodzinę. Miał mnóstwo przyjaciół. Razem się bawili, tańczyli, chodzili na spacery, uczyli się. Aż pewnego dnia zły król, który chciał zawładnąć całym światem, napadł ich kraj i powiedział: "Zabraniam wam wszystkiego, zabraniam wam się bawić, zabraniam wam się uczyć, nic nie możecie robić". Ale jednej rzeczy nie mógł im zabronić. Nie mógł im zabronić marzyć. Marzyć o dniu, w którym odzyskają wolność."
Fragment ten zapamiętałam najlepiej z całej powieści Malcelarza. Pomyślcie tylko: siedzicie przed gromadką dzieci. Opowiadacie im bajkę, a one są jakby we śnie. Żyją w marzeniach, nie ma wojny, nie ma śmierci, jest tylko świat marzeń.
Szczerze powiedziawszy książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nigdy nie czytałam czegoś tak. Pięknego o Poawstaniu Warszawskim, może to dlatego, że jest to historia o ludziach, którzy będąc młodymi nauczyli się bardzo dużo o życiu w ciągu tych kilku miesięcy. W książce pokazane jest to jak można zginąć. Zginąć jako bohater, a nie tchórz.
"Beksa śmieje się do nich przyjacielsko.
- Zaprasam do mnie! - mówi pogodnymi tonem i kiwa zachęcająco ręką. - Od kilku godzin mam całe dzięwiętnaście lat, serio! Zapraszam na urodziny. Nigdy nie myślałem, że tak ja spędzę, ha ha ha!
Esesman kopie go w głowę kolbą szmajsera. Beksa pada na kolana.
- Jesteście takimi idiotami! - mówi, nie przestając się śmiać. - Nie da się zabić wszystkich, frajerzy, po prostu się nie da.
(...)
- Świat wam tego nie zapomni, nigdy! Współczuję. Serio."
Podsumowując książkę całościowo oceniam ją na 10/10. Jest to moja ocena. Wy możecie uwarzać inaczej.
Taka ciekawostka: Książka została napisana na podstawie scenariusza do filmu Jana Komasy (oglądałam go w kinie).
Bardzo dziękuję za przeczytania i do napisania. Niedługo kolejna recenzja.
Kojejną będą "Rywalki" Kier'y Cass. :)
Dziękuję :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz